06 lutego 2014

COŚ WIĘCEJ

Fot. Ja
COŚ WIĘCEJ – temat zimowej – czwartkowej – nocnej rozprawki o wszystkim i o niczym. Bo każdy pewnie odniesie to do czego innego w swoim życiu. Tak czy siak, ostatnio zastanawiałem się, co znaczy zrobić COŚ WIĘCEJ. Coś więcej ponadto, co robimy. Coś dla siebie, po to, żeby dobrze było, a może nawet lepiej. Doszedłem do wniosku, że są to zaprawdę drobiazgowe, małe rzeczy, oraz – jeszcze prościej - coś więcej najczęściej bywa tym, co robiliśmy niegdyś i teraz zapomnieliśmy, albo po prostu tego nie robimy, bo nam już się nie chce. Bo z reguły zrobiliśmy się leniwi i mamy totalnie wypierdolone już na to, bo kto by się przecież wysilał, żeby zrobić cokolwiek? To jak ze starymi zabawkami, które nam się nudzą po czym lądują na strychu. Można to odnieść do pracy, związku, relacji, szkoły, małżeństwa, treningów, praktycznie wszystkiego na każdej płaszczyźnie. Nie zależy nam już na tym, że spóźnimy się do pracy, klienta możemy potraktować przecież z góry, szefowie i tak przymkną oko, pała ze sprawdzianu zasili szereg pozostałych, rodzice większość rzeczy zrozumieją, późnowieczorną grę wstępną dla dorosłych możemy ograniczyć do ściągnięcia rzeczy jak w miejskiej przymierzalni, zamiast pocałować się na pożegnanie rzucimy przelotnym „pa” myjąc gary, odrobienie lekcji pójdzie w las, zamiast pójść na trening zostaniemy w łóżku i tak dalej, bla, bla, bla. Może, żeby zrobić COŚ WIĘCEJ, wystarczy po prostu coś zrobić, ale tak dosłownie. Nie wiedzieć, że trzeba, że należy, tak w teorii, ale po prostu zrobić. Tak praktycznie. Tak fizycznie i prawdziwie… Przypomnijcie sobie, jak zaczynaliście swoją pierwszą pracę, jak czuliście się, kiedy do niej przyszliście i z jaką frajda wykonywaliście wszystkie obowiązki, albo jak poszliśmy do szkoły, z ładnie przygotowanym plecakiem, książkami, podpisanymi zeszytami i dzienniczkiem. Jak ważnym było odrobić lekcje. Jak fajnie czuliśmy się, kiedy siadaliśmy przed zeszytem z zadaniem. Jak dobrze mieliśmy się, kiedy mogliśmy spędzić ze sobą parę chwil grając wspólnie w piłkę lub w gry telewizyjne. Albo co czuliśmy, kiedy byliśmy umówieni  na antyrandkę do kina po raz setny oglądając „Titanica”, tyle że w trójwymiarowych okularach, czy idąc na śniadanie przed pracą. Jak przeżywaliśmy te wszystkie rzeczy na początku, i co z nich zostało. Niewiele? Przecież wiem, że tak…

2 komentarze:

  1. Pewne rzeczy po jakimś czasie przestają nas cieszyć ponieważ powszednieją. Może nie robimy nic bo nie znajdujemy nic na tyle ciekawego aby włożyć w to trochę serca, czasu, sił ?
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Chce mu dać jedwabne i aksamitne życie, może czasem ujęte w żelazne karby rutyny, ale ociekające miłością"Mysz

    OdpowiedzUsuń