22 października 2017

MIESZANE UCZUCIA


Jest taki dowcip - kiedy ma się mieszane uczucia? - Kiedy twoja żona powie Ci, że masz największego, najtwardszego i najsmaczniejszego kutasa... ze wszystkich twoich kumpli... Moje mieszane uczucia to odejście z pracy. Kończąc coś, na co pracowało się niemalże 6 lat, to jak rozwód w małżeństwie. Są dobre i złe chwile, ale w pewnym momencie, centymetr po centymetrze ludzie zaczynają się od siebie oddalać, mieć inne perspektywy, coś zaczyna nie grać. Mówi się, że nie da się kochać za dwoje. I to jest fakt. 

6 lat zawodowego małżeństwa się skończyło tego deszczowego poniedziałku 23 października, na tydzień przed Wigilią Wszystkich Świętych. I jeśli ktoś zapyta mnie kiedyś - wiesz, co to są mieszane uczucia? Odpowiem - WIEM, i bynajmniej moja żona nie pokosztowała kutasów wszystkich moich kumpli. Wiem, co to są mieszane uczucia, bo z jednej strony żałuję najbardziej na świecie zostawić najlepszy i najskuteczniejszy zespół sprzedażowy jaki kiedykolwiek miałem przyjemność prowadzić, boję się opuszczać miejsce, które już bardzo dobrze z nam i w którym potrafię sobie bez większego trudu poradzić, z drugiej strony mam wielką nadzieję, że nowa praca pozwoli mi jeszcze bardziej rozwinąć swoje umiejętności, w przyszłości będę mógł awansować, no i koniec końców - jestem tym wszystkim totalnie przerażony i czuję się jak schizofrenik. 

To przecież ja przez te wszystkie lata motywowałem ludzi do pracy, to ja mówiłem im, że stabilizacja nie istnieje, że to mit, i że trzeba się cały czas starać, żeby być jak najmniej zastąpionym. To przecież ja powtarzałem, że praca na prowizji pokaże im, ile naprawdę są warci, to ja mówiłem, że toczący się kamień nie obrasta mchem, to przecież ja miałem te niesamowite metafory małżeńskie w odniesieniu do sprzedaży. Kto inny jak nie ja mówiłem, że jak nie dziś to jutro, że nie da się każdemu sprzedać, ale codziennie jest szansa. To ja wierzyłem w system, który kiedyś jakaś tęga głowa wymyśliła, i który działał, więc skoro jedni dają radę - ty też sobie poradzisz. Bo nie jesteś od nich gorszy, ani głupszy. Ja powtarzałem, że trzeba widzieć perspektywę i możliwości. Wierzyłem, że trzeba wierzyć w znaki. 

Skoro więc mówiłem tak ważne rzeczy, to dlaczego teraz tak bardzo się boję...? To przecież głupie. Lepiej się weź! Miłosz! Bo jak nie Ty, to kto...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz