12 kwietnia 2013

Kinoterapia, czyli filmy na receptę

Zupełnie niedawno i zupełnie przez przypadek natrafiłem na artykuł zatytułowany „Kinoterapia”, w którym autorka opowiadała o… No właśnie. I tutaj zaczyna się najciekawsze. Otóż wyobraźcie sobie, że macie paskudny dzień. Zwolniono was z pracy dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem jak to nucił Rodríguez, rozstaliście się z partnerem, zawaliliście coś ważnego, lub po prostu wstaliście lewą nogą. Włączacie telewizor, znużeni skaczecie po kanałach i w końcu trafiacie na rozpoczynający się film, który okazuje się być lekką, zwariowaną komedią pełną zarażającego optymizmu. Po seansie, jakby wydarci z jakiegoś letargu patrzycie w lustro, głupio uśmiechacie do siebie i już wiecie, że jest lepiej. A przynajmniej macie nadzieję, bo skoro bohaterowie wyszli cało z taaaakiej opresji, to w sumie dlaczego wam ma się nie udać? Innymi słowy, kinoterapia to skrzyżowanie, na którym spotykają się nasz umysł z filmową fikcją. A mówiąc bardziej po ludzku – pranie mózgu mające na celu wzbudzić w nas pewne refleksje. Komedie – śmiech. Dramaty – łzy. Horrory – strach i tak analogicznie. Kiedy więc tak zaczytałem się w ten krótki, lecz arcyciekawy artykuł sam zdałem sobie sprawę, że również posiadam takie filmoterapeutyczne tytuły, na które nachodzi mnie ochota, żeby najzwyczajniej w świecie polepszyć sobie nastrój. Zatem, kwietniowo u mnie, zupełnie za darmo i zupełnie bez recepty proponuję wam zestaw 7 filmów, które zasadzą wam kopa i wygramolą z emocjonalnego dołka. W końcu zbliża się wiosna i trzeba wyjść do ludzi. Najlepiej z uśmiechem :-)

„To właśnie miłość” – jeśli straciliście nadzieję, że w życiu spotkacie kogoś, z kim spędzicie resztę życia, i jednocześnie macie dość nadmiernie słodkich historyjek o miłości, „To właśnie miłość” jest dla was.

„Haggard: The Movie” – skoro już jesteśmy przy uczuciach, film TYLKO dla facetów, których zostawiła panienka okazująca się być zwykłą zdzirą (sic!). Możecie mi wierzyć, albo nie, ale Ry i jego kumple wywrócą wasze głowy do góry nogami i zagoją złamane serce.

„Głupi i głupszy” – jedna z moich ulubionych komedii. Przewrotna (i to całkiem dosłownie) historia o tym, że w życiu wszystko, ale to wszystko może się zmienić. „Wystarczy mieć oczy szeroko otwarte” – jak to mawiał Lloyd. Bo po ludziach chodzą nie tylko nieszczęścia, ale szczęścia też chodzą.

„Ali” – film dla prawdziwych fighterów. Nic dodać, nic ująć.

„Dirty Dancing” – znana wszystkim historia do wolnej interpretacji. Dla mnie jeden z filmów, który nigdy nie wyjdzie z mody. Film na każdy wieczór. Film między innymi o tym, że warto jest walczyć o szczęście w każdej sytuacji, nawet jeżeli wygrana wydaje się niemożliwa.

„Dziękujemy za palenie” – pozycja w szczególności dla ludzi z mojej branży, czyli sprzedawców. Pokazuje, że można sprzedać wszystko, byle by to dobrze uargumentować.

„Sekret” – dokumentalny poradnik pozytywnego myślenia. Mówi jak ważną rolę w naszym życiu odgrywa podświadomość i jak wiele rzeczy wokół nas dzieje się z naszej przyczyny.

Jeśli uważacie, że kinoterapia to sposób dla was, warto też zajrzeć na stronę www.cinematherapy.com, gdzie pod konkretne hasła przyporządkowane są filmy. I jak? Macie już jakieś filmy na receptę?

2 komentarze:

  1. Czasami są też filmy, które po prostu chce się obejrzeć jeszcze raz. Leżysz sobie samotnie w łóżku i myślisz: cholera, nie mam nic do roboty..więc idziesz do pokoju w którym stoi tv i bezsensownie skaczesz po kanałach i nagle przypominasz sobie, że jakiś czas temu ktoś (nawet już nie pamiętasz kto) polecił Ci jakiś film. Znudzona powtórkami seriali w tv wreszcie ładujesz ten film na jakiejś stronie z limitami. I po obejrzeniu go wiesz, że to jeden z tych filmów do których powrócisz za jakiś czas. I wiesz też, że będziesz go oglądać dziesiątki razy i za każdym razem co innego przyciągnie twoją uwagę, i dzięki temu jednemu detalowi będziesz się czuł jakbyś oglądał ten film po raz pierwszy. Poczujesz ten dreszczyk. Mhhh...
    moimi nr 1 są na pewno "Do diabła z miłością", "Marzyciel" i "Głowa w chmurach" POLECAM ;)
    Wyobrażasz sobie, że to już rok minął odkąd pracowaliśmy razem! ;p Ahhh... ten bezlitosny czas... tak jakoś wzięło mnie na wspomnienia...
    Żyrafa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ho, ho! Kogo ja tu widzę :-) Czy to już faktycznie rok? HUH! Lepiej napisz, co u Ciebie. Tu, bądź na mejla. Jak talent artystyczny się rozwija? Niestety ani "Do diabła z miłością", ani "Marzyciela", ani też "Głowy w chmurach" nie widziałem. W takim razie wiem, co będę robił w przerwach pomiędzy czytaniem "Intymnej biografi Marlin Monroe" :-) A jeśli o flmach mowa, ostatnim czasem obejrzałem kapitalny dokument "Sugar Man" (2012) - który opowiada niezwykłą historę zwykłego człowieka. Chyba najbardziej wzruszający a zarazem optymistyczny film jaki ostatnio widziałem!

      Usuń