Już, już. Już zabieram się do pisania. Jest grubo po dwunastej, a ja dopiero wróciłem z pracy. Znowu mam chwilę. Chwilę dla siebie bez Ciebie. Coraz ich więcej. Spokojnie śpisz. Miarowo oddychasz. Nic nie mówisz, nie wrzeszczysz, nie piszczysz, nie szlochasz, nie mruczysz. Znowu zostawiłaś kolację na dole do odgrzania, choć tyle razy mówiłem, że tak nie lubię. Jem. Smakuje dobrze, ale czegoś brakuje. Nie pieprzu i soli. O nie. W tym wypadku spisałaś się na medal. Wino czeka w barku. Twój kieliszek na wpół pusty. Mój jeszcze na wpół pełny. No. Dalej, dalej. Ostatni łyk. Teraz prysznic. Szybki, bo szkoda wody. Będzie wysoki rachunek, a my mamy kryzys. Trzeba oszczędzać. W kominku dopala się ostatni płomień i wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego mamy juz zimę? To przecież jeszcze nie ten czas...Jeszcze nie czas...
ZASYPIASZ SAMA...
ładne Miłosz. subtelne. podoba mi się.
OdpowiedzUsuńDziękuje i zachęcam do odwiedzin! Tu nas nawet najostrzejsza zima nie dosięgnie :-)
Usuńmimo ze odwedzam Pana bardzo czesto i nie czesto komentuje (tak naprawde wogole tego nie robie :) ) to wciaz nie moge Pana rozgryzc :D wiem jedno: Romantyk z Pana i ile bym oddala aby przeczytac kiedys Panska powiesc :) o tak ! bylaby hitem :) :D
OdpowiedzUsuńM.:*
Panno M., może kiedyś, kiedyś, za jakieś 20 parę lat ;-) a co do romantyzmu - nieeee! Fajnie, że ktoś mnie czyta.
UsuńNajbardziej smakujesz między łykami grzanego wina...Florka
OdpowiedzUsuńMiędzy łykami grzanego wina prawie każdy smakuje najbardziej. I to zazwyczaj najszczęśliwsza chwila dnia.
UsuńChyba, że cierpkość bierze górę nad słodyczą;)Florka
OdpowiedzUsuńNo. Chyba, że ;-)
Usuń9 i pół tygodnia brzmi tak znajomo:)
OdpowiedzUsuńHymm...
Usuń