09 maja 2012

Nasz (osobisty) Dzień Zwycięstwa

Grafika: Tomasz Woźniak
Dziś 9 maj - niby zwykły dzień. Słońce wstało, jak miało wstać. Budzik telefonu zadzwonił na czas. W telewizji nie zmieniono ramówki programu. W lodówce czekał kupiony w Biedronce jogurt. Samochód zapalił bez kłopotu. Wypogodziło się zgodnie z radiową prognozą. Drożdżówka z brzoskwiniami smakowała jak przed wczoraj. Park zielenił się bez zmian. Serce znów przez krótki moment zabiło szybciej niż w normie... 9 maj 2010 roku - DZIEŃ ZWYCIĘSTWA. Już teraz zapraszam do przeczytania mojego najnowszego opowiadania "Nasz (osobisty) Dzień Zwycięstwa", które zostało napisane specjalnie dla Niedobrych Literek - polskiego centrum bizarro.  W "Naszym (osobistym) Dniu Zwycięstwa" roztrząsam jak zazwyczaj problem, który stanowi dla mnie największą zagadkę - relacje między kobietą a mężczyzną, ich uczucia i kwestie egzystencjalne. Ale o tym dowiecie już z dialogu pomiędzy bezimiennymi bohaterami, do podsłuchania którego bezwstydnie zapraszam.


Zastanawiałem się, jakim utworem zilustrować moje uczucia. Biorąc pod uwagę, że dziś jest DZIEŃ ZWYCIĘSTWA myślałem o Europe - The Final Countdown, ale ten, jak i późniejszy pomysł w postaci Queen - We Are the Champions, wydawał mi się niezbyt wymyślny i patetyczny. Skoro "Nasz (osobisty) Dzień Zwycięstwa" to - jakby na to nie patrzeć - historia o miłości, trzeba zagrać coś z uczuciem.  Rozmyślałem nad The Smiths, później o najlepszych balladach Alice Coopera, ciepłym głosie Otisa Reddinga, przejmującym Portisheadzie i tak dalej. W konsekwencji doszedłem do wniosku, że ciężko jest być samemu, ze sobą, w sobie dla siebie. Że tak naprawdę bez siebie w kimś jesteśmy kompletnie niczyi. Zagra zatem Placebo - Without You I'm Nothing.


Without you, I'm nothing at all.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz